Zapadnięte tereny wokół Pałacu

Jedno wielkie pogorzelisko. Pałac Królewski jest zburzony i zapadnięty. Nie ma tutaj życia. Jest bardzo zimno i prószy śnieg. Wokoło można zauważysz szczątki byłej stolicy - Ignis.

- Żeby to akurat ja... - przewróciła teatralnie oczami, wchodząc ostrożnie na większa górę, żeby wszystko dokładnie widzieć.
Torain latał gdzieś wysoko, sprawdzając tereny i pilnując swojej pani. Loran stanęła na szczycie w długiej, ciepłej szacie i szalu grubo zawiązanym na szyi. Przesłoniła czoło, żeby śnieg nie wpadał jej do oczu.
- Więc teraz którędy? - rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejś drogi.

Przed Loran nie było żadnej ścieżki. Był tylko śnieg, i śnieg, i śnieg... Biały puch przesłonił całą powierzchnię Ignis. Jednak w oddali widniał zamek, Pałac Królewski.
Roiło się tu dużo bestii, między innymi od śnieżnych tygrysów i innych paszczaków.

Rozejrzała sie po bestiach, mniej więcej oszacowała sobie dojście do zamku i zagwizdała na Torain'a. Smok szybko przyleciał, wziął Lor na swój grzbiet i oboje dolecieli do pałacu.
- No, to czas na rzeź, he? ^^ - mruknęła do siebie, zeskakując z "wierzchowca".
Czekała na ich ruch.

Jeden tygrys uniósł łeb, ukazując kły jak u swoich przodków, tych szablozębnych. Warknął na Loran, a następnie zaryczał jak najgłośniej potrafił. Tym oto sposobem, wezwał swoich pięciu kolegów. W sumie było ich sześciu.
Otoczyli wspólnie władczynię. Od dawna nie było tu żyjącej istoty humanoidalnej, a na inne zwierzęta ciężko się polowało. Bestie z pewnością były wygłodniałe, bo aż im ślina ciekła z pysków.
Krążyły wokół Loran i jej smoka. Ostatecznie trzech z nich rzuciło się na smoka, a dwójka na Loran. Wyglądało na to, że ostatni był jakimś przywódcą i nie chciał brudzić sobie łap.

Przyglądała im się razem z Torain'em, który ryczał na nich co chwila.
Kiedy bestie rzuciły się na nich, smok jednym machnięciem ogona odrzucił jednego, drugiego przygwoździł do ziemi łapą, a na trzeciego zionął ogniem, więc prawdopodobnie go spalił
Loran na swojego pierwszego przeciwnika spuściła kulę ognia, a drugiego próbowała odeprzeć swoją szablą.

Jeden z tygrysów dostał z ogona i poleciał kilka metrów dalej, obijając się przy tym. Jednak szybko się zrehabilitował i ponownie rzucił się na smoka. Wskoczył mu na grzbiet wgryzając się w jego szyję.
Ten, który został spalony, zdechł.
Przygnieciony łapą smoka, został obezwładniony, ale nie pokonany.
Władczyni przecięła tygrysowi szablą gardło. Zraniony, oddalił się o kilka metrów i padł gdzieś dalej. Na nieszczęście, ten drugi drasnął ją porządnie pazurami w plecy. Loran zaczyna krwawić.

(2/6 zabite)

Aż krzyknęła z bólu.
- Cholerne bestie! - wściekła dopadła rannego tygrysa i wbiła mu szable w grzbiet, potem dobiegła do drugiego i przyłożyła mu kulę ognia do gardziołka, więc pewnie też zdechł ^^
Terain zasyczał z bólu, kiedy gad wbił mu się kłami w szyję, ale chwycił go paszczą za sierść i odrzucił gdzieś w siną dal xP. Sekundę potem podbiegł do obezwładnionego i skręcił mu kark.

(Tamten już zdechł, ale dajmy na to, że byłaś wściekła i go dobiłaś xD)
Wszystkie tygrysy, które zaatakowały Loran, zdechły.
Jeden z tygrysów, który zaatakował smoka, został odrzucony dalekooo. Można było usłyszeć, jak ucieka skomląc.
Ostatniemu skręcono kark o_O Zdechł w męczarniach. Na horyzoncie nie było już śladów tygrysów, ani tygrysopodobnych zwierząt. Droga była czysta, nie licząc gdzieniegdzie plam krwi na białym puchu.

(nie napisałaś o_O a bynajmniej ja nie zauważyłam xP)

- == Paszczury... - mruknęła do siebie z irytacją.
Wyciągnęła z torby trochę sproszkowanej kory wierzby i przyłożyła ją powierzchniownie do rany, żeby jakoś załagodzić ból.
Terain jakoś sobie poradził i poszli razem dalej.

Stoicie przed pałacem. Nie wiadomo, jak się do niego dostać, bo wszędzie się coś wali. Tereny niezbyt przyjemne. Musicie zbadać jak najwięcej.

Terain wzleciał w powietrze, żeby zbadać teren. Nie widział żadnych zwierząt ani niczego co według niego "żyło". Wrócił do Loran, a potem został na straży.
Dziewczyna poszła dalej... Stanęła gdzieś pomiędzy walącymi się kolumnami, uważając by żaden kamulec na nią nie wleciał. W razie czego przygotowała kulkę ognia w dłoni.
- Ciekawe dlaczego to wszystko się wali... - podeszła dalej, szukając rozwiązania pomiędzy ośnieżonymi drzewami.

Niedaleko od oficjalnego wejście do Pałacu, była duża szczelina w ścianie. Można było nią spokojnie wejść.
Gdy się nią weszło, znalazło się w ogromnym holu. Niestety w miejscu, gdzie prawdopodobnie powinny stać schody, były tylko ruiny. W holu nie było nic wartego uwagi.

Kątem oka zauważyła tą niedużą szczelinę i weszła przez nią do pałacu. Przeszła się po całym holu, a że niczego ciekawego nie zobaczyła, poszła dalej. Zbadała "schody" i upewniła się, że nikogo nie ma.
Zastanawiał ją fakt, że pałac był pusty, żadnych trupów, żadnych martwych ciał. Chyba, że stolica była już od dawna opuszczona... Tego dokładnie nie wiedziała.

Jeśli nie było trupów to znaczy, że coś działo się na zewnątrz i to wszystkich zwabiło na dwór. Chociaż można tez wywnioskować, że pałac zaczął się walić i wszyscy zostali ewakuowani, a potem coś strasznego stało się na powierzchni. W każdym bądź razie, wszystko potem musiał przysypać śnieg.
Lor musiała dostać się na górę.

Znalazła małe wyrwy w ścianie. Podeszła do niej, zawiesiła sie na jednej i wchodziła tak po każdej. W końcu jakoś dostała się na górę, niezbyt pewna co tam zastanie.

Wszedł do owej komnaty i rozejrzał się. Kiedy jego wzrok padł na stół zaściełany dokumentami, jego twarz pojaśniała od złowieszczego uśmieszku. Zabrał część z nich i wsadził za pas.
Zerknął na Loran.
- Ooo... jaka szkoda, że się spóźniłaś ^^ Byłem szybszy.
Pomachał do niej i wyskoczył przez okno. W locie zniknął.

[nmm]

Loran znalazła się na górze. Ujrzała podłużny stół na środku komnaty. Na nim porozkładane były dokument, których właśnie część zabrał... Ahren? o_O
Zniknął jej sprzed oczu, pozostawiając dokładnie połowę całości.

Weszła na góre, przed oczami śmignął jej Ahren z papierami i trafił ją szlag.
- ...?
- Mam go zabić? ^^ - spytała samą siebie.
Zaczęła przeglądać pozostałe dokumenty. Wolała być pewna co tam jest, żeby potem nie wzięła byle bazgrołów.

Na dole każdego "papierka" była królewska pieczęć - jedno z najważniejszych oznaczeć dokumentów. Nie były to jednak bezwartościowe śmiecie.
Loran miała już chyba wszystko, czego chciała. Zdobyła dokumenty oraz zwiedziła byłą stolicę Lodowca Iarint - Ignis.

Wkurzyła sie na Ahren'a i to poważnie, ale jakoś próbowała to ukryć przed sama sobą. Schowała dokumanty do torby, która miała przy sobie. Zagwizdała na Terain'a i oboje odlecieli.

[nmm]

Quest zaliczony. Dostajesz za niego... 10 exp